W wietrzny i słoneczny dzień umysł jest szczęśliwszy
Potem biegam jak źrebię po plaży i wskakuję do fal, żeby się z nimi bawić. Mam dokładnie dwadzieścia jeden lat, a chęć życia fermentuje do granic możliwości jak świeży sok z kiszonej kapusty w pełnej beczce pod obciążeniem. Czasami razem z Vili nosimy wiosła, wspinamy się na kangury i pomiędzy przeszłością a przyszłością Purciems czytamy i zjadamy garściami malin i jagód, a nasze usta robią się czerwone lub niebieskie. Do połowy sierpnia szyny zostały zniesione, policzone i przewiezione do Rygi. Brakuje pięciu lub sześciu. Nie mogę ich znaleźć, tak jak dwóch utopionych marynarzy. Nikt nie przejmuje się takimi drobnostkami. Sama mewa nie unosi się w górę. Ojciec rozmawia z kapitanem Neptuna, że spróbuje go wyciągnąć z błotnistego dna morskiego, zarzucając dziób Neptuna niczym dźwig.
Lina stalowa jest owinięta czterokrotnym skrętem i jest opuszczana do wody, wiążę rufę Mewy, ponieważ nie jest zerwana jak dziób, a Neptun, gdy wciągarki ciągną liny, tonie wraz ze swoją twarzą do wody, ale - Mewa nie podnosi się. Czekamy, dając Kaiji czas do namysłu. Słychać, jak trzeszczy i pęka pod wodą. W końcu Kaija nie może tego znieść. Z trzaskiem rufa wraku odrywa się i unosi się na wodzie wraz z częścią pokładu i kierownicą. Neptun zatrudnia sam. Mewa utknęła w glinie znacznie mocniej niż jej pan. Demontujemy kabinę, pnie masztów i pompy. Przełamujemy dziób wraku i podkreślamy łańcuchy i kotwice na pokładzie Neptuna. Neptun zabiera ich do Rygi wraz z innymi żelazkami. Zostawiamy połamane drzewa falom i prądom.
Znowu schodzę pod wodę w poszukiwaniu brakujących szyn. Nie mogę tego znaleźć. Zapadłbym się we wrak jak otwarta paszcza morsa i zostałbym wessany. Jak łatwo byłoby teraz podnieść tory! Ale nie ma już śladów, tylko żebra porośnięte ślimakami i połamanymi deskami, przez których szczeliny migoczą małe rybki. Żywią się glonami i ślimakami. Byk morski, wściekle wyrzucając żądła za swoją dużą głowę, machając małym ogonem, odpływa w poszukiwaniu innego domu.
Ja również wyczołgałem się z wraku na pole, żeby jeszcze raz obejść dno morskie. Puste butelki, resztki naczyń, ości śledzi, skórki ogórków i papier do pakowania wśród fragmentów przemoczonego drzewa i grudek glonów pokazują, jak bardzo zaśmieciliśmy dno morza. Mój pierwszy węzeł został wyniesiony na pole przez Neptuna, wraz z pokładem i całunami. Nigdy więcej wysiłku, aby go rozwiązać. Po daniu zwykłego sygnału, zjeżdżając w górę, nadal patrzę w dół. Otwarty wrak Mewy znika pode mną w półmroku w zielonkawo-szarej mgle. Wiem, że już tam nie wrócę. Przyszłość pokaże, czy głębokie romanse, utonięcia i wraki statków trzeba będzie szukać gdzie indziej.
Czekamy na Neptuna, gromadzimy nasze rzeczy. Jadę do Rygi z nadzieją, że uda mi się kupić nowe spodnie. Mam to! Po powrocie do Rygi próbowałam zapomnieć historię Kaiji, bo poza złymi snami i nowymi spodniami nic więcej nie dostałam. Chciałem uciec od starego żelaza, wraków statków i opieki ojca. Ale - 25 września ponownie założyłem ten sam naprawiony strój Purciem, aby podnieść przepalone żelazo na polu w pobliżu podpór mostu w Rydze na Dźwinie.
Praca jest bardzo prosta: trzeba dotknąć żelazek wbitych w błoto, podrapać je i poczekać, aż dźwig wyciągnie je z wody. Jedynym nieszczęściem był stary strój, który rozpadał się szybciej, niż mogłem go naprawić. Stojąc nieruchomo, woda zbiera się w kombinezonie tylko w okolicach nóg, ale przy wydobywaniu żelaza z błota trzeba było się położyć, wtedy woda spływała po klatce piersiowej, do hełmu i do ust. Można go wypluć, ale jak długo wytrzyma w wodzie? Po tygodniu rzuciłem pracę.
W swoich notatkach przedstawiłem następującą scenę: Północno-zachodni wiatr unosi zielone fale morskie i miesza brązowawą wodę Dźwiny z szarą mętnością, wzbijając na powierzchni smugi białej piany. Jego światło może wniknąć w wodę zaledwie na jeden lub dwa metry, ale na głębokości dziesięciu metrów nawet w słoneczny dzień panuje noc. Stopy grzęzną w błocie i zaplątują się w siatki z drutu kolczastego. Wyciągając ręce do przodu, jak ślepiec, musisz po omacku szukać podpory mostu, który wydaje się wyłaniać tuż nad twoją głową, ale tak naprawdę jest kilka metrów dalej. W okolicy podpory potok wyrył głęboki dół. Tam druty kolczaste, końce pali, drzazgi, rozgałęzione drzewa niesione przez prąd leżą w stosach ponad żelazami wysadzonego mostu.
Wystarczy puścić wodze fantazji, aby poczuć się, jakbyś został pozostawiony na bagnistym polu bitwy. Robi się coraz jaśniej, gdy idziesz wzdłuż filaru wyżej. Cienie szybko przesuwają się po podłożu, wkrótce znikają, by wkrótce ponownie gęstnieć i przybierają najbardziej przerażające formy. Mistyk mówił: dusze poległych na wojnie, poeta – gra szalejących fal, a nurek pluł. Dużo zabawniej jest, gdy ponownie widzisz poziom Dźwiny zamieniony w pianę i szybko poruszające się chmury nad głową”. Zostawiłem żelazko cieniowi, aby kontynuować naukę i udzielać lekcji matematyki, chemii i fizyki po jednym łacie za godzinę. Przynajmniej w porze suchej można pomyśleć o przyszłości.
Ojciec już o tym pomyślał i wezwał mnie do pomocy przy rozbiórce słynnego statku ekspedycyjnego na Biegun Północny Nordschild. Nie musiałem jechać na Biegun Północny, bo Nordschild został zwodowany tuż za pomostami Dźwiny. W lutym i marcu pracowaliśmy w ten sam sposób od góry, wycinając dziurę w lodzie. Nordschild był solidnie zbudowany – z drewna z żelaznymi prętami i poszyciem, jeszcze nie rozbitego przez fale i lód. Ojciec chciał kocioł i silnik parowca, ale przede wszystkim miedziane i ołowiane rury biegnące przez wnętrzności statku. Zimą woda była bardzo czysta, ponieważ lodowe skały na trzecim brzegu chroniły Nordschild przed falami i prądami.
Pochylając się nad uchowcem, można było zobaczyć niektóre rurki zaczepione również od góry. Wyciągnęliśmy ich z wody ręczną wyciągarką i - wypłynęła nasza kopiejka, sprzedając Żydowi. Zrobiliśmy małe schronienie przed wiatrem, ale w marcu były tak ciepłe i słoneczne dni, że mogłem nawet zdjąć koszulę w pracy i złapać dużo słońca. Ojciec też tego próbował, ale na plecach pojawiły mu się piegi, które nigdy nie zniknęły. Słońce na lodzie jest żrące. Kwietniowy wiatr zepchnął nas z lodu. Trzeba było się spieszyć, żeby ocalić Wilno. Kolega ojca podczas układania mostu pontonowego jego holownik Vilnis wywrócił się z prądem i zatonął. Kolega skarżył się, że żaden nurek nie chciałby nurkować w takim strumieniu, ale ojciec go uspokajał: „Mój chłopak to zrobi!”
Przynajmniej by mnie zapytał, czy chcę padać w takim strumieniu!
Ale trzeba było wlać. Mam urządzenia i asystentów bardzo dobrze. Obwiązałem buty ciężkimi łańcuchami, żeby nie unosiły się do góry, a pod Wilnem spuszczono na dno Dźwiny ciężką linę kotwiczną, po której można było zejść. Jednak ręce nie przetrwały. Prąd wyciągnął mnie z liny i wyrzucił jak korek. Przylgnąłem do liny i próbowałem się wyrwać, ale lina sygnałowa i wąż mnie trzymały. Owinąłem kolejne łańcuchy wokół nóg i pośladków i - w końcu zszedłem na dół, gdzie czekały na mnie opuszczone liny dźwigu do holownika. Jeszcze kilka razy wyrzucono mnie w pole, a liny udało się przywiązać do holownika i odpowiednio skuć. Walczyłem z prądem i linami przez pięć godzin, za co ojciec otrzymał osiemdziesiąt łatów, a w restauracji obydwoje zostaliśmy poczęstowani kiełbaskami i kiszoną kapustą.
Mówi się, że most i Daugavmala były pełne widzów. Widziałem to też pewnego dnia w gazetach, gdzie też sfotografowano nurka stojącego na drabince i pływającego w nurcie, a dźwig też ustawiał holownik z kablami. W długim opisie nurek portowy został pochwalony i trochę zaśpiewany. Używałem kombinezonu nurka portowego i nikt nie sprawdzał, co jest w środku. Równie pilną sprawą było podniesienie zatopionego węglarza w pobliżu Vollers, naprawa żagla Ansis i wyciągnięcie żagla Anna na brzeg.
Nie miałem czasu na odpoczynek, gdy znów byliśmy w Nordschild za Daugavgrivą. Monotonna praca zaczynała się od niewielkich zysków i pewnych komplikacji, które ją zżerały. Kocioł podnieśliśmy za pomocą małego pływającego dźwigu, który w czasie, gdy kocioł wisiał na linach, zatonął tak głęboko, że nie sięgał ponad ławami. Trzeba było wyjść na stopień: położyć ciężar na ziemi, cofnąć się i ponownie przyciągnąć doniczkę. Żuraw nie znosił jazdy po brzegach kotłów. Kocioł przewrócił go na bok, złamał podpory i zatonął w porcie. Deski przeleciały w powietrzu, a wraz z nimi jeden człowiek, który nie zdążył odskoczyć na bok. Lot zakończył się szczęśliwie jedynie pływaniem. Później podnieśliśmy kocioł większym dźwigiem i tam poszedł potencjalny zysk.
W pobliżu rybacy ciągnęli linki i prosili mnie o pomoc, gdyby linki zaplątały się w połowach. Wtedy mógłbym zanieść mamie wiadro lub wiadro mniejszych ryb. Słyszała się, że żeglarz, który przepłynął siedem mórz, utonął z ustami w misce. Nurek może również „utopić się w misce ustnej”, jeśli nie będzie ostrożny. Miałem kłopoty w Nordschild, gdzie, jak mówią, woda nie jest głębsza niż brzuch kaczki. Jak to się stało, opisałem w swoich notatkach: ~W sobotę rano mieliśmy zamiar wysadzić pokład statku nad maszynowniami, aby dostać się do maszyny parowej. Zastosowałem potężny ładunek. Pokład rozpadł się, ale eksplozja wyrwała dziurę również w burcie statku. W związku z tym płynący piasek morski zaczął napływać do maszynowni, co groziło zapełnieniem całego wraku. Zabarykadowałem dziurę kawałkami blachy i pośpieszyłem wysadzić samochód. Przymocowałem kostkę trotylu do każdej nogi samochodu i pozwoliłem mu latać. Ale samochód nie jeździ w powietrzu! Kiedy dotykam go w ciemności, stoi, jakby stał na czworakach. Ten z prania, kiedy go mijam. Noga wraz z częścią tułowia chwyta moje lewe ramię i przyciska je do ściany. Leżę i nie ruszam się, bo boję się, że kawałek tułowia utknie mi w hełmie. W przypadku żeliwa nigdy nie wiadomo. Chciałbym dowiedzieć się, w jakim jestem stanie, ale jak to zrobić, skoro woda jest tak gęsta? Być może będziesz musiał poczekać do dnia zagłady, aż woda się oczyści. Słyszę piasek przepływający obok hełmu przez otwór w burcie statku. Nie minie dużo czasu, zanim zostanę pochowany.
Ponadto do kasku dostaje się niewiele powietrza, ponieważ wąż jest ściskany pod żeliwnym blokiem. Razem z liną sygnałową pozostał po drugiej stronie nogi. Próbuję się poruszyć. Moje nogi i prawa ręka się poruszają, ale lewa ugrzęzła w błocie, które przyjęło uderzenie jak miękka poduszka. Jak odpiąć wężyk powietrza i przełożyć go na swoją stronę? Pamiętam, że przy prawej ręce umieściłem łom, do którego nie mogę dosięgnąć. Macham przez błoto, aż czuję żelazny drut. Zagiąłem jeden koniec w haczyk i zacząłem łowić wędkę. Znalazłem, ale ciężko mi to przybliżyć. Hak druciany przesuwa się po gładkim żelazku. Muszę go pociąć w spiralę, żeby jakoś owinął się wokół paska. Ojciec z niepokojem zaczyna ciągnąć za linkę sygnałową. Za pomocą tego samego haczyka drucianego można wyczuć linę i pociągnąć ją jednokrotnie.
To znak, że u mnie wszystko w porządku, więc uspokój się. Zacznie ciągnąć i położy na mnie żeliwo! Jestem spocony, nie robiąc prawie nic, ale batonik w końcu jest w mojej dłoni. Dotykam węża końcem i popycham go w dół. Wąż zostaje zwolniony i znów jest wystarczająco dużo powietrza! Pijąc powietrze, szturcham prętem nogę samochodu i spód wraku, żeby wiedzieć, co dalej. Okazuje się, że noga samochodu uderzyła w ścianę statku bezpośrednio nad moją głową, pozostawiając w łuku wraku szczelinę, z której mógłbym się wydostać, gdyby nie było strachu i błota. Jestem już w połowie w piasku i muszę działać szybko. Próbuję zeskrobać błoto, aby uwolnić lewą rękę, opieram ciało o podporę samochodu i rękami i stopami poruszam się do przodu, mieszając błoto w dłoniach. Przebiłem kask i ramiona, dalej nie mogę iść. Przewody utknęły i nie pozwalają mi ruszyć ani do przodu, ani do tyłu.
Śpię i myślę, że umówiona była randka na wieczór, ale nie pamiętam z kim: Isolde, Valentina, Erika, czy ktoś inny. Nie ma znaczenia z kim i co zostało wynegocjowane, ale trzeba wyjść i spełnić swoją obietnicę. Piasek nie myśli, po prostu płynie jednym strumieniem, a moje stopy są już głęboko pod nim. ~Eureka! — coś mi przyszło do głowy: gdybym teraz przyjął to podparcie, noga samochodu by mnie nie złamała! Dociskam obie dłonie do końców strzał: wspornik porusza się, ale odchyla się do tyłu. Więc co? — Owijam linę sygnałową wokół strzałek i daję sygnał — ciągnąć! Lina się rozciąga, ja też naciskam najmocniej, jak potrafię, noga owija się wokół mojej, nie dotykając się, i – jestem uratowana! Wyszedłszy z cmentarza statku, który tam był lub też był mój, zrzucił ubranie, ze zdziwieniem zobaczył, że słońce już przygotowywało się do snu w morzu. Po twarzy mojego ojca widzę, że jemu trudniej było nic nie robić, niż mnie tarzać się w błocie. Nie idę już na randkę, ale wybaczę ci, jeśli powiem ci to jutro. — Ojciec rozumie bez mówienia. Chłopak znów wstał. Co wiecej? Ledwo udało nam się wydobyć wysadzone żeliwo, gdy wrak całkowicie popłynął w piasek, a w słynnej wyścigówce na Biegunie Północnym nie mamy już czego szukać.